-A ty Zbysiu...wierzysz w to wszystko?-spytała niepewnie, opierając głowę o jego ramię. Rozmyślała ostatnio bardzo dużo na temat wiary. Zastanawiała się co będzie z nią i jej przyjacielem kiedyś, kiedy umrą. Skoro jest Niebo i piekło, do Nieba idą ludzie dobrzy a do piekła źli, to Jowita i Zbigniew trafią do...piekła? Czy piekło należy się ludziom, którzy na drodze życia skręcili w nie tę ścieżkę co trzeba?
-W co?-zmarszczył brwi, obejmując ją ramieniem
-W Boga, w szatana, w Niebo i w piekło?-uniosła drobną twarz ku górze, racząc mężczyznę swym błękitnym spojrzeniem
-Nie wierzę w takie coś, to bez sensu.-rzekł stanowczo by zaraz przyjrzeć się jej uważnie-Nie robisz już tego.
-Czego?-spytała zdezorientowana
-Nie zakrywasz przy mnie policzka.-uśmiechnął się przyjaźnie, delikatnie przesuwając opuszkami paców po znamiennej części twarzy Jowity
Tylko przy nim zaczęła czuć się bezpiecznie, tylko w jego towarzystwie nie musiała wstydzić się swojego wyglądu, przy nim zachowywała się normalnie.
Na dźwięk roznoszącego się po całym mieszkaniu dzwonka od drzwi, mężczyzna poderwał się na równe nogi, zmierzając ku nich. Piękna, szczupła rudowłosa uwiesiła się na szyi przyjmującego, składając na jego ustach namiętny pocałunek. Kolejna zdobycz Bartmana.
Jowita, wzdychając ciężko postanowiła usunąć się w cień, aby nie przeszkadzać jednak on chwycił jej dłoń i ani myślał puścić, wpatrując się w jej oczy.
-Poznaj Amandę.-odchrząknął przenosząc wzrok na znajomą, która bez jakiegokolwiek wyczucia machnęła dłonią i zatopiła się w sypialni Zbigniewa.
-I co Zbysiu...Bzykniesz ją i odprawisz z kwitkiem jak każdą inną?-blondynka skarciła przyjaciela wzrokiem. Znacie jej stosunek do bruneta, znacie stosunek jego do Jowity. Wiecie co ich łączy, wiecie, że oboje mieli niby wspólny cel-aby każde z nich zaczęło w końcu normalnie żyć. Jednak oboje mijali się w jednej kwestii.- Co jeśli się zakocha? Co jeśli zajdzie w ciąże? Myślisz nad tym czasem?-krzyżując ręce na klatce piersiowej cofnęła się do tyłu
-Nie mój problem. Do niczego jej nie zmuszam.-wzruszył ramionami i tak jak rudowłosa, zniknął w pomieszczeniu, aby dać upust swoim potrzebom.
Piękny, przystojny, pragnęły go wszystkie kobiety. Wykorzystywał to, perfidnie, bezczelnie...Nie szanował kobiet. Żadnej prócz Jowity, ale nie patrzył na nią jak na kobietę, tylko przyjaciółkę. Facet z problemami, z uzależnieniami. Jowita stawiając sobie za cel uwolnienie go od tego wszystkiego, przyrzekła, że nie odpuści, że twardo będzie zmierzać do mety tak jak on w stosunku do niej. Przecież jemu się udało! Postawił ją na nogi. Nie było łatwo, ale dał radę.
Jowicie nic nie przyjdzie z łatwością. Nic nie zostanie podane na tacy. To będzie długa i wyboista droga. Pełna przeszkód.
Autorka:
Zabijcie mnie za to na górze! Nie dość, że tyle czasu zajęło mi aby się zebrać i dla was coś napisać to jak już mi się udało...nie wyszło nic. Nie będę tego ciągnąć długo. Można rzec, że jesteśmy blisko połowy. Poza tym mam nadzieję, że jeszcze ktoś tu zagląda? Przepraszam was za ten rozdział i nie mówię kiedy pojawi się następny, bo nie wiem.
Pozdrawiam!